Pierwsze Inkaso - pierwszy zatarg.

avatar

Trzecia służba - byłem przygotowany na rozmowę o zakończeniu mojej współpracy. Pewny siebie wchodzę do biura a tu cisza, nikt mnie nie woła na dywanik, nikt mnie nie zwalnia. To wzbudziło moją podejrzliwość

jurys.png

Wchodzę do pokoju dyżurnych i poznaje nowego Dyżurnego.

-witam jestem Sławek, wołają na mnie "śmigło",
-Leszek

Leszek jak się okazało to emerytowany dyżurny KRD (policjant), który miał olewczy stosunek do pracy i jak to się mówi miał wszystko głęboko w du..., mój ulubiony dyżurny. Jego syn był moim dobrym znajomym, o czym zgadaliśmy się dopiero podczas służby w sylwestra.

-no to dziś razem się męczymy, przebierz się i idź do radiowozu, żeby stary Cię tu nie widział,
-i co mam dalej robić?
-jeśli o mnie chodzi to możesz iść w kimę zanim szefostwo nie przyjdzie.

Zszedłem na dół do samochodu, sprawdziłem poziom oleju, płynu w spryskiwaczu, przezornie obszedłem grata do okoła i sprawdziłem czy nie ma żadnych rys i wgnieceń. Ten grat to polonez ATU 1,6 w kolorze białym i śmiesznym kogutem z pomarańczowymi końcówkami na dachu. Autko widać było, że zadbane i w miarę nowe. Usiadłem za kierownicą i czekałem na "rozkazy".

Około 9 odezwała się stacja, głos znajomy, to dyrektor:

-1 103 do 1 101

Bardzo poważnie to brzmiało :)

-zgłaszam
-weź wszystkie rzeczy i wejdź na górę

Pomyślałem sobie, że właśnie nastąpił ten moment, którego się obawiałem rano (wylot z pracy). Wchodzę do biura, podchodzi do mnie dyrektor i każe mi wejść do jego pokoju.

-siadaj, masz tutaj formularz i później wypełnij, powiedz mi jak dzisiaj stoisz z czasem?
-tzn.?
-nawalił dziś mi jeden człowiek, pojedziesz za niego na Inkaso, około 20 wrócicie, ale mam problem z nocką, brakuje mi obsady na jednym radiowozie. Masz dzisiaj służbę z Leszkiem to będziesz miał luzik, to się na spokojnie kimniecie w samochodzie, dałbyś radę zostać jeszcze na noc?
-nie ma sprawy, dam radę.
-bardzo Ci dziękuję, naprawdę nie miałem nikogo. Jak pojedziesz na Inkaso to chłopaki po drodze Ci zrobią szkolenie. Teraz zrób sobie gorącej kawy, zjedz coś i za jakąś godzinę będziecie się szykować.

Potem zwrócił się do dyżurnego

Leszek, jak przyjdzie szef, to on jedzie na Inkaso, a ja przejmuje jego obowiązki, żeby go czasem nie wyrzucił do samochodu.

-ok

Wstawiłem wodę w czajniku i usiadłem przy stole, wyszedł do mnie Leszek i udzielił mi kilu wskazówek:

-nie przejmuj się Inkasem, nie będzie tak źle
-wcale się nie przejmuje, a z kim jadę?

spojrzał w swój kajecik

-z "banbingtonem" i "gadem", pewnie ich nie znasz, ale są ok

  • "bambingtona" znam miałem z nim przyjemność i nasze pierwsze spotkanie nie przebiegło zbyt dobrze
    -a co się stało?
    -a w sumie nic, tam taka różnica zdań i tyle

Minęło może z pół godziny, do firmy przyszedł szef z żoną, boss wszedł do pokoju, gdzie siedziałem i

-o dobrze, że Pan jest, zapraszam tam do żony

Kiedy wszedłem do pokoju Pani Eli (żony szefa), za moimi plecami poczułem, że wszedł za mną też szef

-niech Pan siada, proszę opowiedzieć co się stało na ostatniej służbie w nocy?
-nie bardzo rozumiem
-po prostu niech Pan opowie co było?
-praktycznie całą noc malowałem kaloryfery i rozmawiałem z dyżurnym
-a potem?
-potem poszedłem do domu
*-Panie Sławku nie o to pytam, co stało się w szatni między Panem, Mariuszem i Andrzejem?
-nic, mieliśmy lekkie zwarcie i tyle
-Panie Sławku, my już wiemy co się stało i nie pozwolimy na tego rodzaju zachowanie pracowników, którzy pracują tu dużej niż Pan. To nie wojsko, tutaj nie ma żadnej fali. A o każdym tego typu zachowaniu proszę nas informować.
-no dobrze
-Temat uważamy za zamknięty i rozmowa wychowawcza została przeprowadzona ze wszystkimi, może Pan iść dokończyć jedzenie

Wróciłem do pokoju dla pracowników, miałem w głowie rozmowę z szefową, nie będę kablował i nikt nie będzie mnie do tego zmuszał - pomyślałem. Po paru minutach przyszedł do pracy "banbington" (Mariusz), podszedł do mnie i normalnie się ze mną przywitał. Do pokoju wszedł Leszek

-co narozrabiałeś, mocno krzyczeli na ciebie?
-nie, nikt nie krzyczał, chcieli ze mną pogadać i to wszystko
-to masz jakieś chody u nich, każdy kto tam wejdzie i drzwi się zamykają to dostaje niezły ochrzan

  • no ja nie dostałem, acz kolwiek myślałem, że mnie zwolnią
    -no dobra kończcie jedzenie i zbierajcie się, Ty Sławcio będziesz konwojentem, Mariusz inkasentem, a Gad kierowcą, resztę chłopaki Ci wytłumaczą po drodze

Dali mi hełm, kamizelkę i gaz pieprzowy. Do biura wszedł gad, myślałem, że to taka ksywka, ale okazało się, że to nazwisko gościa.

-o nowy narybek, cześć jestem Andrzej, ale możesz do mnie mówić "gad"

  • Sławek lub "śmigło"
    -dobra zakładaj, kamizelkę, hełmu nie musisz, dopiero później jak będzie dużo gotówki, wiesz co masz robić?
    -nie bardzo
    -po prostu masz chronić inkasenta, idziesz wszędzie za nim lekko oddalony i wszystko obserwujesz, jak coś się będzie działo to walisz gazem i spierdalacie, jak trzeba będzie to pojemnikiem od gazu wal w ryj, o nic się nie martw. Inkasent to twój cel, masz go chronić i osłaniać, nawet własnym ciałem :). Na szczęście nigdy się nic nie działo, więc luzik. W samochodzie siedzisz obok mnie, wysiadasz zawsze z inkasentem o ile on nie każe ci inaczej, wszystko zrozumiałeś?
  • jaśniej już chyba nie można :)

Poszliśmy do samochodu i ruszyliśmy w trasę, nie pytałem, gdzie co i jak, bo byłem nowy i pewnie nic by mi nie powiedzieli. Wyruszyliśmy o 11, wróciliśmy przed 20, Mariusz nie rozmawiał ze mną w ogóle, tylko Andrzej opowiadał mi o różnych przypadkach itd. Gdzie jeździliśmy pozostanie to tajemnicą. Dzień minął bez większych napięć. Poznałem wszystkie kasjerki na trasie i było całkiem spoko.

Na końcu zjeżdżaliśmy do banku oddać wszystkie zebrane pieniądze, sporo tego było. Kiedy wpuścili nas na teren banku Mariusz odezwał się do mnie po raz pierwszy czekasz tu na placu. Razem z Andrzejem poszli do banku, nie było ich z pół godziny. Potem przyszedł do mnie Mariusz, stanął koło mnie i dalej milczał.

-mogę wiedzieć o co chodzi?
-chcesz kartkę papieru?
-co?
-będziesz mógł donosić do szefowej
-nie wiem o co Ci chodzi, ale to nie ja, sam dzisiaj byłem zaskoczony rozmową z szefostwem, w sumie i tak poszedłem w zaparte i do niczego się nie przyznałem
-jak nie ty to kto?
-nie wiem, było nas trzech, jak nie ja i nie ty to pozostaje jeszcze jedna osoba,

W tej chwili przyszedł gad

-ja wiem kto, ale wam nie powiem i powiem ci Mariusz, że źle zrobiliście, przecież wiesz sam, że tutaj jest tylko jeden kapuś i obaj nie powinniście dojeżdżać nowego, chcesz od samego początku zrobić sobie wroga? Przemyśl to, tyle mam do powiedzenia, a teraz wsiadać i spadamy do bazy

Nie sądziłem, że ktoś się wstawi za mną, ale i też nie podejrzewałem "kaczałki" o kablowanie, stawiałbym na Michała, to jemu opowiedziałem co się wtedy wydarzyło i to on mi powiedział, że powinienem powiedzieć o tym szefostwu.

Wróciliśmy do bazy, Leszek kazał nam coś zjeść i napić. Podzielił nas na grupy mnie z gadem, "banbingtona" z nowym dla mnie pracownikiem "kuśmirem". "Kuśmir" był jednym z dwóch pracowników, którzy mieli pozwolenie na broń. Z wyglądu przypominał niezłego zakapiora.

Na tej służbie Mariusz przeprosił mnie, podaliśmy sobie ręce i od tamtej pory zostaliśmy kolegami. Kolegujemy się do dzisiaj, pomimo że Mariusz wyprowadził się nad morze to i tak od czasu do czasu odwiedzamy się :).

O służbie w nocy w następnym odcinku...

Zdjęcie: www.jurys.pl



0
0
0.000
1 comments