Recenzja “Lupin the Third: Mine Fujiko to Iu Onna”

avatar

Potraktujcie to jako tymczasowy suplement tekstu o anime, które warto obejrzeć, nawet jak sie ich nie lubi. Obejrzyjcie sam opening, to małe dzieło sztuki. A po nim zapraszam do dalszej części, życzę miłej nocy :). https://drive.google.com/file/d/0B4bbindQFxjvc2RtRTNMVzFpcFk/view

Średnio raz na rok lub najrzadziej raz na 3 lata, natrafiam na anime, które totalnie mnie onieśmiela i nieco modyfikuje moje postrzeganie na wybitne anime. W przypadku "Lupin the Third: Mine Fujiko to Iu" już od pierwszych minut wiedziałem, że mam do czynienia z niezwykłą kreskówką. Dojrzałe podejście do nagości i erotyki, poważne traktowanie widza, stylizowana i prześliczna kreska, niepowtarzalny klimat... A to tylko te najbardziej rzucające się w oczy zalety. Nigdy nie byłem fanem "Lupina", ale znam tę markę od dzieciństwa i to jeszcze z czasów zanim pojawił się w Polsce szerokopasmowy internet. Parę miesięcy temu mojemu kumplowi Karolowi w końcu udało się mnie przymusić do seansu i jestem mu za to niezwykle wdzięczny.

Fabuła kręci się wokół tajemniczej, kobiecej femme fatale znanej jako Mine Fujiko. Nikt nic o niej nie wie, jest to człowiek kompletnie nieistniejący dla systemu. Jak na kogoś, kto rzekomo nie istnieje, tajemnicza kobieta jest świetną złodziejką, zmysłową kusicielką i kieruje się głównie swoim interesem. Jednocześnie nie pozwala emocjom wziąć góry nad rozumem i jest niemal pozbawiona skrupułów. Co nie oznacza, że jest bez serca - nie skrzywdzi np. niewinnych postronnych i ich bezpieczeństwo stanowi dla niej najwyższy priorytet. Nie ma co wspominać o walorach fizycznych, bo mój warsztat jest zbyt słaby, aby oddać jej zniewalające piękno. Mine Fujiko wręcz dystansuje zdecydowaną większość lubianych przeze mnie bohaterek z M&A. Nie tylko pod względem wyglądu, ale przede wszystkim bogatej i niebanalnej osobowości. Jej aktorka głosowa trzyma równie wysoki poziom. Solidnie operuje głosem w różnych rolach, a tych ma nie mało, jak przystało na świetną złodziejkę. Podczas flirtu, czy innych "sposobów okazywania uczucia" jest po prostu perfekcyjna i nie wyobrażam sobie innej seiyu w jej roli. Akty miłosne z jej udziałem, to po prostu uczta dla oka i ucha, Mine wie jak oddziaływać na męskie zmysły, wie kiedy musi udawać niezdarną dziewuszkę, a kiedy trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, czy gdzie trzeba dotknąć kobietę, czy mężczyznę, by wzbudzić w nich pożądanie. Rysunki aktów są mocno sugestywne, animacja jest wzorcowa, a całości dopełnia cudowny żeński głos. Dotychczas najwyżej ceniłem "Mawaru Penguindrum", jeśli chodzi o tego typu sceny, lecz w trakcie oglądania zmieniłem zdanie. To nie ten poziom. Tam tych scen było za mało i miały bardziej symboliczny wymiar.

Resztę bohaterów możecie kojarzyć z różnych memów, czy przeróbek na YT. Poza Lupinem, który ma najwięcej czasu antenowego, pełnią role barwnych i charakterystycznych postaci pobocznych, dodatków do dania głównego jakim jest tytułowa bohaterka. Nie za bardzo polubiłem inspektora Zenigatę i Goemona. Mieli co prawda kilka efektownych (akcja Goemona z samolotem to czyste złoto!), czy "dorosłych" scen, nie należą do grona moich ulubionych postaci, szczególnie samuraj. Inaczej jest z Jigenem Daisuke, tego gościa uwielbiam. Nie tylko ma świetny design (prosty, a zarazem zapadający w pamięci), ale również skutecznie posługuje się swoją bronią, co można zaobserwować w kilku naprawdę efektownych akcjach.

Jeśli chodzi o Lupina, to mam wobec niego mieszane uczucia. Mimowolnie kojarzy mi się z postaciami z bajek mojego dzieciństwa... I to z tymi, których nigdy nie lubiłem (głupkowate, zawsze wychodzące cało ze wszystkich opresji), jak również najczęściej z nim mamy sceny typu - banda oprychów wystrzeliwuje magazynki karabinów, a żaden pocisk nie trafia celu, czy też permanentny plot-shield na wszystko. Początkowo myślałem, że to miało być takie nawiązanie do starych anime, ale Karol wyciągnął mnie z tego błędnego przekonania - taka jego francuska krew, wie że może sobie pozwolić na “darcie łacha”, bo jest absolutnie pewny swoich umiejętności. Nie przeszkadzało mi to szczególnie mocno, choć momentami odczuwałem lekki dysonans poznawczy i prawdopodobnie narzekałbym, gdyby cała reszta nie była tak doskonała. Z drugiej strony Lupin nie jest takim "ugrzecznionym głupkiem", jakiego możemy kojarzyć z różnych memów. Nie waha się dotykać Mine Fujiko po miejscach intymnych, działając w myśl zasady "profesjonalistom nie przeszkadzają takie rzeczy w grze o dużą stawkę".

Kontynuując drugi akapit, twórcy zrobili produkt najwyższej klasy. Przedstawili rozmaite motywy erotyczne z wyjątkowym kunsztem i smakiem. Sceny są nie raz odważne, a umiejętna reżyseria oraz budowanie nastroju za pomocą dźwięku i obrazu tylko podkreślają ich klimat. Jednym zdaniem - jeśli szukacie dobrego, animowanego erotyka, to anime o Mine Fujiko jest dobrym wyborem. Stylizowana kreska świetnie się uzupełnia z jazzowymi utworami, tworząc fajny klimat minionych czasów. Chyba przy żadnym anime nie robiłem tak często pauzy, byle by tylko zrobić print-screena z przepięknie narysowanej klatki. Podsumowując jednym zdaniem - to jedno z najlepszych anime, jakie kiedykolwiek widziałem. Gorąco polecam każdemu, to jedna z najlepszych bajek, jakie widziałem. Daję 10/10 i mam nadzieję, że Wam spodoba się tak samo.


Pierwotnie opublikowano na Zwykły chłopak piszący o popkulturze, polityce, anime, serialach, ksiażkach i wszystkim innym, co go zainteresuje.. Blog na Steem napędzany przez dBlog.



0
0
0.000
0 comments