Fatass Journal... #749, czyli nie wierzcie prognozom pogody

Dziś o tym jak prognozy pogody mogą wprowadzać w błąd. Przeraziłem się, że prawie cały dzień miało dziś mocno padać. Rano obudził mnie odgłos deszczu, więc kiedy na chwilę przestało padać szybko ubrałem się na sportowo i wyszedłem przebiec swoją piątkę.

Było zdecydowanie za krótko po śniadaniu, bo czułem jak mi rośnie, ale nie to było najgorsze tylko bardzo mocny wiatr, który kręcił "bączki" wkoło i raz pomagał, żeby za chwilę wiać prosto w twarz. Wynik był daleki od ideału, ale najważniejsze, że poruszałem się trochę, mam świadomość, że do dawnej formy już nigdy nie wrócę, ale z drugiej strony bez tych paru chwil na świeżym powietrzu zgnuśniałbym przed telewizorem. Mam kolegę, z którym razem pracowałem kilka lat temu, wtedy chodziliśmy w tej samej wadze, później ja trochę kilogramów zgubiłem, a on konsekwentnie trzymał wagę. Teraz kiedy złapałem kilka ponad planowych kilogramów i zaokrągliłem się tu i tam wciąż bez problemu mogę pójść do sklepu i kupić jakiś ciuch do ubrania, on niestety zmuszony jest do szycia ubrań na miarę - burżuj jeden.

Wracając do prognozy pogody, to jak wspomniałem miało dziś padać cały dzień, dlatego też zaproponowałem córce, że ją odwiozę na stancję do Brukseli, bo co miałbym robić w tak straszną pogodę? Ale po tym jak w tym porywistym wietrze pobiegałem, stalowe chmury się rozstąpiły i zrobił się całkiem przyjemny dzień, ale już nie mogłem złamać obietnicy danej dziecku.

Jako tło fotograficzne posłużyły niepublikowane zdjęcia z wczorajszej pieszej wyprawy po Val de la Sennette, gdyż zapomniałem zrobić zwykłej fotki z danymi na zegarku Garmin.