5 lat - co osiągnąłem przez ten czas

avatar

Jutro minie 5 lat od mojego udaru mózgu. Co osiągnąłem przez ten czas.
Na początku myślałem, że to koniec, po 2 miesiącach leżenia na sali poudarowej, bardzo często myślałem jak to będzie, jak będzie wyglądało moje życie i jak wielkim obciążeniem będę dla mojej rodziny. Mogłem tylko leżeć, mówić i ruszać prawą ręką i nogą. W tamtym okresie niewyobrażałem sobie takiego życia, różne myśli przechodziły mi przez głowę. W tym samym czasie widziałem jak rano przywożą kogoś po udarze a w nocy wywożą w metalowej puszce. Zawsze myślałem że jestem odporny na stres. Ale ten okres był dla mnie chyba najgorszym czym można sobie wyobrazić.

gf-Tsuz-CAn4-aQcy_czy-grozi-ci-udar-mozgu-sprawdz-664x442.jpg

Paulina
Po trzech miesiącach zostałem zakwalifikowany na szpitalną rehabilitację. Kiedy rano się obudziłem obok łóżka stała młoda kobieta w białym fartuchu. "Dzień dobry, jestem Paulina i będę z Panem ćwiczyć w ramach rehabilitacji". Dziewczyna zrobiła ze mną wywiad, po dotykała rękę, nogę i powiedziała "czeka nas kawał roboty, ale jeśli Pan będzie walczył osiągnie Pan bardzo dużo. Najważniejsze są pierwsze trzy lata, póki ciało i głowa pamięta co robiło wcześniej".

Pamiętam jak dziś że poprosiłem ją o to żeby najpierw nauczyła mnie wstawać z łóżka, siadać na wózek a potem na kibelek, żebym mógł sm się załatwiać. "Da się zrobić" powiedziała i pomogła mi się podnieść i pokazała jak sam mogę spróbować sam przesiadać się na wózek. Wywiozła mnie na salę do ćwiczeń i zaczeły się moje tortury. Paulina widziała że walczę i że chce żyć w miarę normalnie. Nigdy nieobiecała mi złotych gór i za to ją ceniłe. "Już nigdy nie będzie jak kiedyś, ale nauczysz się z tym żyć"

Na ćwiczenia "chodziłem" trzy razy w ciągu dnia, choć trzeba było tylko dwa razy. Ja jednak postanowiłem że muszę walczyć i że mam dla kogo. Po każdym treningu wychodziłem cały zlany potem, przez następne 3 miesiące schudłem prawie 20 kg. Po miesiącu już sam jeżdziłem na wózku, sam załatwiałem potrzeby wc i sam potrafiłem wziąć prysznic siedząc na specjalnym krzesełku. Oprócz ćwiczeń codziennie musiałem ćwiczyć wymowę z logopedą (też wspaniała lekarka której bardzo dziękuję) i raz w tygodniu musiałem rozmawiać z psychologiem, co uważałem za niepotrzebne. Psycholog był potrzebny tym którzy się poddawali i zgadzali się ze swoją nową niedolą. Ja walczyłem.

Pierwszy raz
W szpitalu czułem się jak w domu znałem wszyskie pielęgniarki, wszystlich rehabilitantów i wszystkich lekarzy. Codziennie śmialiśmy się i żartowaliśmy. Nie mogłem wpaść w depresję, bo zawsze było z kim pogadać i zawsze ktoś podtrzymywał cię na duchu.

Czuć było wiosnę w powietrzu, coraz częściej było słonecznie, ciepło i można było otwierać okna. Szpital był w lesie, czasami zanim kto kolwiek wstał rano było słychać pracujące dzięcioły, lubiłem się wsuchiwać w ten dźwięk.

Po śniadaniu jak zawsze pojechałem na wózku do sali ćwiczeń, Paulina męczyła mnie coraz to trudniejszymi zadaniami, nauczyła mnie wstawać z podłogi przy pomocy krzesła, schodzić samemu z łóżka i stawać koło niego. Nauczyła mnie chodzić podpierając się balkonika. Było caraz lepiej.

Tego dnia było inaczej, ćwiczenia były lekkie, zastanawiałem się co się stało, ona tylko powiedziała "dzisiaj musisz się oszczędzać, żeby mieć siłę później". Cwiczenia skończyliśmy pół godziny wcześniej, potem kazał wsiąść na wózek i wywiozła mnie ze sali. Przestraszyła mnie trochę tym zachowaniem. Na korytarzu staneła przed wózkiem i powiedziała "wiem że to trochę zbyt wcześnie ale czy niechciałbyś spróbować pójść do sali na nogach".
Byłem w szoku, czekałem na tą chwilę od samego początku, oczywiście zgodziłem się. Zawołała Michała i Agnieszkę (rehabilitacji) Paulina i Michał asekurowali mnie trzymając za ręce pod pachami, a Agnieszka miała jechać za mną wózkiem gdybym upadł do tyłu. Dla nich to niebyło łatwe, ważyłem ponad 110 kilogramów.

Pierwsze dwa kroki były najtrudniejsze, Paulina musiała mi mówić co mam zrobić, moja głowa nie pamiętała tych ruchów. Lało się ze mne jak spod prysznica ale przeszedłem z nimi cały korytarz, Paulina była ze mnie dumna, ja z siebie chyba też. Po tamtym dniu uczyłem się chodzić na coraz dłuższych odcinkach. Po kilku dniach "chodziłem" tylko z Pauliną, po dwóch tygodniach chodziłem już o trójnogu. Po miesiącu mogłem już nawet wychodzić poza budynek szpitala na krótkie spacery.

Nawet nie wiecie i pewnie nie będziecie mogli sobie wyobrazić co to dla mnie znaczyło. Z "leżaka" móc chodzić. To stawiało moje życie w innej perspektywie. Podczas tego pobytu nauczyłem się jednego, cieszyć się nawet z niewielkich rzeczy.
Te pół roku to był koszmarny sen, sen który niechciał się skończyć.

zdjęcie ze strony: https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/uklad-nerwowy/czy-grozi-ci-udar-mozgu-sprawdz-to-aa-Qjir-PpNm-Lyx8.html



0
0
0.000
6 comments
avatar

Człowiek zaczyna doceniać życie dopiero jak traci zdrowie.

Grarulacje i wielki szacunek za walke. Najwazniejsze w tym wszystkim to nie poddac sie i walczyc do konca o normalnosc.

Dobrze, ze istnieja takie Anioły jak Paulina i wspieraja ludzi w trudnej walce.

Moj wujek mial też udar, wiec wiem mniej wiecej przez co musisz przechodzić.

Zycze powrotu do zdrowia!

0
0
0.000
avatar

Udar to paskudna rzecz jeśli się poddasz łądujesz na łóżku a w najlepszym przypadku na wózku. Pozdrawiam.

0
0
0.000
avatar

2-3 lata temu też bliska mi osoba miała udar. Skutek to afazja, czyli zupełna niemoc mówienia. Skoszarowana rehabilitacja i codzienne zajęcia pomogły. Samodzielność odzyskana, ale wymowa powróciła tak w połowie. Dobre i to

0
0
0.000
avatar

niestety przy tej chorobie trzeba cały czas walczyć, przestajesz to się cofasz. Wiem to posobie, a jeszcze jest ważne pozytywne myślenie, a w takim stanie ciężko o takie myślenie.

0
0
0.000
avatar

Bardzo ważny, pomocny i potrzebny wpis.

Jesteś wielki!

0
0
0.000