"Historia małżeńska" - uczucia w czasie wypalenia

avatar

To może być zwyciężca tegorocznych „Oscarów”. A na pewno jeden z głównych rozgrywających. Film „Historia małżeńska” jest dramatem wzmocnionym komendiowym dystansem na temat tego jak przebiega rozwód. A że dołożył do tego znakomite aktorstwo i ciekawą scenerię intelektualistów nowojorskich ma na bank pewność, że zostanie odczytany „tak jak trzeba”.

Co jednak ciekawe – film do kin trafi tylko symbolicznie. Obejrzeć go można na platformie „Netflix”. I wielu z nas już to zrobiło. Czy zatem „Oscary” przenoszą się do sieci? Ciekawy wątek: „Irlandczyk”, „Historia małżeński” czy też „Dwóch papieży” będą grały pierwsze skrzypce przy nagrodach. A wszystkie obejrzę za 15 zł abonamentu dzielonego z kumplami. Ale wracając do filmu…

24333edd089543a4d8a35fb02220.jpeg

Czym w zasadzie jest rozwód? Rozstaniem po wcześniejszym wypaleniu? A może potwierdzeniem tego, że ludzie nie powinni zmieniać stanu cywilnego, gdy buzują w nich gigantyczne emocje. Trudno powiedzieć i dzięki Bogu ten film opowiada nam o samych przyczynach dość zdawkowo. Raczej skupia się na tym, że trzeba być jednak dużym i w miarę możliwości ogarnąć to, co następuje już po podjęciu decyzji. I jak to robią ludzie dojrzali, którzy wiedzą, że nie ma co ratować. Bo mimo że w filmie są elementy egzystencjalnego gwałtu to trzeba przyznać, że ogląda się go niemal sielsko: no to się po prostu stało. Nikt nie gra dzieckiem przy dziecku, rodzina kobiety nadal ubóstwia jej męża. Ba! Prawniczka która jest niezłą adwokacką suką również podkreśla, jak ceni dorobek naszego bohatera.

Związek rozpada się, bo jest wypalenie i ktoś mówi „STOP”. To od zawsze. Boli zazwyczaj tylko to, czy czasem nie ustawiamy się w kolejce do tego, by programowo się nie udało. Ten film to ciekawa obyczajówka, która rzeczywiście porusza problem tego jak to rozkminić. Bo mimo 2 godzin i 15 minut trwania rozwodu, cały czas mamy nadzieję, że to jednak się zmieni i bohaterowie do siebie jakoś wrócą. I coś takiego następuje, ale nie chodzi o to, znowu byli małżeństwem. I to może jest ta siła tego filmu…

W 2003 roku Scarlet Johanson wystąpiła w wielkim dziele „Między słowami”. Była żoną początkującego reżysera, który jakby zapomniał o swojej żonie. A po 16 latach otrzymujemy film, który mówi nam o konsekwencjach egocentryzmu i braku własnej samorealizacji. Czyżby zatem było to dzieło skierowane do fanów tamtej produkcji i reżyser powiedział: patrzcie – co stało się z główną bohaterką „Między słowami” po latach?



0
0
0.000
2 comments